Próby wyciągnięcia Bena z izby wytrzeźwień, na nic im się nie zdały. Policjanci urażeni poprzednim zachowaniem gitarzysty, ani myśleli wypuścić go wcześniej. Zdawało się, że tylko czekali na pretekst aż będą skłonni naprawdę go ukarać. Nic nie wniosła również Lisa, która budziła większe zaufanie niż pozostali członkowie zespołu. Liczyła na poparcie Rafaela, który jednak pozostał w tyle, ani myśląc włączyć się do ich zawziętej dyskusji. Zostali odesłani z niczym, a zarazem wyrzuceni z komisariatu, w którym już nikt nie chciał użerać się z „bandą gówniarzy”. Nie pozostawało im nic innego jak wrócić do domu z czwórką cżłonków zespołu, wiedząc, że będą narażeni na wiele niewygodnych pytań od Stana Finneya.
Wsiedli do
samochodu Lisy dusząc się na samym jego tyle. Sam usadowił się na kolanach
niezadowolonego Danny’ego który próbował popchnąć go na śmiejącego się z nich
Jamesa. Cameron oparł kolana o przednie siedzenie, kopiąc przy tym co jakiś
czas zdegustowanego Rafael’a. W duchu cieszyli się, że jednak Bena z nimi nie
było. Gdyby musieli gnieździć się tam w piątkę, zapewne wybuchło by pełno
nowych kłótni i znacznie ograniczyła by się ich przestrzeń do oddychania.
- Możecie mi
powiedzieć jak wy to robicie ? – spytała nagle Lisa, nie zwracając uwagi na ich
zachowania – Doprawy, żadne gówno się was nie trzyma.
- Urok osobisty –
powiedział James i wyszczerzył do niej zęby.
Rafael prychnął i
wpatrzył się przed siebie. Ten ich cały zespół zawsze go szczególnie
irytował. Muzycy byli bezczelni, chamscy
i obleśni. Za nic mieli to, że wyrabiali coraz więcej szkód wplątując to w
wiele innych niewinnych osób. Ich nieodpowiedzialność doprowadzała jego
przyszłego teścia do szału, i równała się zachowaniem kilkuletniego dziecka.
Ich idiotyzm pogłębiał się z każdym następnym dniem, i z każdą następną
szklanką whiskey. Byli niemożliwi i jak najbardziej nie warci uwagi kogoś
takiego jak Stan Finney. Przypuszczał, że musiał dostawać za swoją pracę krocie
skoro dawno jeszcze jej nie porzucił. Nie lubił gdy Lisa przebywała w ich
towarzystwie. Nie był wcale zazdrosny, bo cała piątka nie była jak dla niego –
uczciwego studenta medycyny - żadną
konkurencją, ale mimo tego uważał że mogą mieć na nią zły wpływ. Nie zniósł by
gdyby jego narzeczona zapragnęła nagle tatuaż na łydce albo koczyka w wardze,
bo było to jak dla niego szpetne i zupełnie chore. Normalni ludzie nie
obwieszają swojego ciała jak jakieś choinki. Normalni ludzie są po prostu
normalni. A on jak najbardziej się do nich zaliczał.
Gdy z każdym
kilometrem coraz bardziej zbliżali się do posiadłości Finneyów, muzycy robili
się coraz bardziej markotni. Gdyby sytuacja nie była tak poważna Lisa już dawno
wybuchneła by śmiechem na widok ich przerażonych min. Wiedziała jednak, że jej
ojciec pozostaje w wielu sprawach nie ugięty i nawet jej interwencja nie zdoła
powstrzymać jego wybuchu zlości . W zasadzie to uważała, że taka awantura
powinna im się przydać , i wkońcu przemówić
ostatecznie do rozsądku. Mimo, że doskonale wiedziała iż to złudna nadzieja,
cieszyła się, że przynajmniej Sam Bettley ma jeszcze czasami olej w głowie.
Jak się spodziewali
manager już na nich czekał, oparty nonszalancko o bramę wjazdową do jego
posiadłości. Trudno było ocenić jego emocje. Twarz pozostała bez wyrazu , a
ciemne oczy wpatrzone były jak zahipnotyzowane w nadjeżdżający samochód córki.
Gdy stanęli na podjeździe, żadne z muzyków nie wyraziło chęci opuszczenia
pojazdu. Raptem przestała im przeszkadzać niewygoda i przywarli do siebie
jeszcze bardziej niż podczas jazdy. Rafael pierwszy wygramolił się z samochodu
i od razu podszedł do przyszłego teścia rzucając mu jedno ze swoich zwykłych
spojrzeń.
- Zanim zaczną się
te dłuższe ceregiele, jednego z nich nie ma – powiedział od razu nie czekając
na reakcję Lisy, która kroczyła tuż za nim
- Izba wtrzeźwień ?
– spytał cicho i nie czekając na
odpowiedź kiwnął ręką w stronę zespołu, który w końcu zdecydował się opuścić
leniwie pojazd
– Za mną - zarządził
Szli za nim jak na
ścięcie, nie próbując nawet się odezwać.
Przeszli koło domu i skierowali się w stronę ogrodu, który odwiedzili
tego samego dnia rano. Wyminęli wszystkie egzotyczne rośliny żony Stana aż
doszli do małej szopki położonej na samym końcu jego działki. Chłopcy jeszcze
nigdy nie przyglądali się jej z bliska. Nigdy wcześniej nie była też warta
uwagi, była w końcu tylko zwykłym drewnianym kantorkiem mająca w sobie
wszystkie potrzebne przyrządy do pielęgnacji ogrodu.
Stan pokazał gestem
aby poczekali na zewnątrz w chwili gdy on zniknął za jej drewnianymi drzwiczkami.
Żadne z nich nie miało nawet odwagi spytać się, jak poszła mu rozmowa z
właścicielem zdemolowanego baru.
Nie trwało to
długo. Po kilkunastu sekundach Stan wyjawił się ponownie niosąc pod pachą
cztery długie miotły. Wręczył zdziwionym członkom zespołu po jednej i
przybierając najbardziej spokojny ton na jaki było go stać oznajmił
- Właściciel baru
zgodził się nie zgłaszać waszej sprawy na policję, pod warunkiem że zapłacicie
za wszystkie szkody. Macie czas do jutra, by cały klub doprowadzić do porządku,
takim jakim go zastaliście przed tą całą burdą. Co więcej nie mam zamiaru
wynajmować wam żadnego prywatnego autobusu. Pojedziecie pod bar, zwykłym
miejscowym busem zabierając ze sobą te cholerne miotły i doprawy gówno mnie
obchodzi jak idiotycznie będziecie z nimi wyglądać. Koniec ze sprzątaniem
przeze mnie waszych debilizmów i czas żebyście sami zrozumieli konsekwencje
swoich czynów. To chyba jedyny sposób by coś dotarło do tych waszych zapitych,
durnych łepetyn.
Kończąc swoją
wypowiedź, Stan rzucił im pełne irytacjii spojrzenie i jak gdyby nigdy nic
ruszył do swojego domu, podlewając po drodze kilka dorodnych żółtych kwiatów.
- Ben ma pieprzone szczęście
– mruknął Danny przyglądając się z niechęcią swojej miotle – To ja już chyba wolę tę izbę wytrzeźwień.
***
Dni spokoju i
odpoczynku skończyły się wraz z nadejściem maja gdy zespół miał kilka
umówionych koncertów w londyńskich
klubach. Musieli opuścić York, w hrabstwie North Yorkshire by udać się wraz ze
swoją ekipą techniczną do stolicy kraju. Byli tam wielokrotnie, i zawsze bardzo
lubili tam powracać. Emocje jakie zapewniał im tłum, były niedopisania i mogli
szczerze przyznać, że fani z Londynu byli najbardziej szaloną publicznością na
świecie. W chwili gdy wychodzili na scenę słysząc krzyki rozochoconego tłumu,
dostawali nowej niezwykłej energii przez co ich występy były coraz bardziej
urozmaicane poprzez energiczne, sceniczne ruchy i coraz lepszą barwę wokalu
Danny’ego oraz od czasu do czasu Bena . Fani byli bardzo ważną częścią w ich
muzycznym życiu, gdyż ich wsparcie dawało im niezłego kopniaka w tyłek
powodując, że chcieli być coraz lepsi w tym co robili.
Miasto przywitało
ich małą wiosenną mżawką, ozdabiając szyby ich autobusu przezroczystymi
koralikami. Ciemne chmury pomału omijały miasto w chwili gdy oni z całą ekipą
zatrzymali się przed jednym z pokaźnych londyńskich hoteli. Pierwszy koncert
mieli następnego dnia, późnym popołudniem, dlatego te parę godzin mogli jeszcze
wykorzystać dla swoich celów.
Pokoje jakie sobie wynajęli były dosyć przestronne więc
starczyło im miejsca na pozostawienie tam wszystkich swoich rzeczy nie
zagradzając nimi swoich łóżek. Pomimo, że każdy miał oddzielną sypialnię,
zawsze magicznym sposobem budzili się tylko w jednej. Na łożku, pod łożkiem czy
nawet zamknięci w szafie. Nie dziwiło ich zatem dlaczego technicy postanowili
zameldować się w hotelu ulicę dalej tłumacząc się ze zbyt wielkiego kosztu
wynajmu.
Po przyjedzie stwierdzili że wcale nie są tyle zmęczeni by
udać się od razu w objęcia morfeusza. Mieli w tym swój ukryty cel, gdyż
wiedzieli że czeka ich pierwsza noc z dala od Stana Finneya, który od czasu
incydentu z pubem, znacznie zwiększył swoją kontrolę nad nimi.
Zadowolony Danny postawił pół pełną butelkę Jacka Danielsa na
stole i rzucił obok paczkę otwartych papierosów. Usiadł na jednym z wygodniejszych foteli i uśmiechnął się do siebie pod nosem. Wyglądając przez okno ozdobione zbyt długą fioletową zasłoną, dostrzegł niewielki plac i basen, do którego zaczęło napływać coraz więcej hotelowych gości. Czując się w bardzo imprezowym nastroju zanucił jedną ze swoich piosenek po czym wyciągnął telefon w celu standardowego przejrzenia swojego profilu na twitterze. Pomimo że miał przy sobie swoich zwariowanych kompanów, najwyraźniej kogoś jeszcze bardzo mu brakowało. Myca - jego dziewczyna znajdowała się setki kilometrów od niego i jedynym minusem bycia muzykiem były bardzo częste czasami ciągnące się tygodniami rozstania.
Po chwili w jego pokoju zjawili się Ben z Cameronem, którzy po odbytym prysznicu byli zregenerowani i gotowi do ich dalszych nocnych działań. Ben rzucił się na łożko Danny'ego zrzucając z niego wszystkie jego rzeczy gdy Cameron chwycił po butelkę whiskey, którą niemal od razu przyłożył sobie do ust.
Danny rzadko pozwalał sobie na romantyzmy, ale właśnie w tej chwili - ignorując zaczepki chłopaków - postanowił opublikować swoje miłosne wyznanie do Mycy. Napisał, że bardzo za nią tęskni i byłby znacznie szczęśliwszy gdyby mogła znajdować się tuż obok niego. Na reakcję swoich twitterowych obserwatorów nie musiał długo czekać. Ludzie życzyli im szczęścia , jak i zaczeli wyrażać swoje opinie co do wybranki serca wokalisty zespołu. Parę sekund później, zauważył że swój wpis dodał również Ben. Był skierowany do niego.
" Okej, kochanie.. ale ja jestem po prostu na łóżku obok, ty pieprzony idioto"
Obrócił się rozbawiony w stronę szczerzącego się do niego gitarzysty.
Nie zdążył jednak w żaden sposób zareagować, gdyż do pokoju dotarli także Sam i James z kilkoma browarami pod pachą. Gdy byli już w komplecie mogli spokojnie ustalić plan co do nadchodzącej nocy.
________________________
To chyba ostatni mój wpis w te wakacje. Ale to wszystko zleciało :( Chciałabym również poinformować, że wyjeżdząm jutro i wracam codopiero w niedzielę, dlatego przez te kilka dni nie bedę miała jak czytać waszych notek. Ale spoko, wszystko nadrobię w niedzielę jeszcze przed powrotem do szkoły.
Rozwalił mnie tekst Bena z twittera " I never normally get hangovers....but fucking hell...I feel shittier than when Hitler got his gas bill"
Jak ja ich kocham :D
edit : tak sobie pomyślałam że jakby ktoś chciał bardziej poznać zespół, zobaczyć jak naprawde wygląda ich zabawa ( gdyż moje opowiadanie nie jest z tyłka wzięte ;) ) to może obejrzeć, ten teledysk. Do tych co go obejrzeli miałabym pytanie. Który z chłopaków wydaje się wam najprzystojniejszy ? ( ciekawa jestem :D)
---> filmik <---
edit : tak sobie pomyślałam że jakby ktoś chciał bardziej poznać zespół, zobaczyć jak naprawde wygląda ich zabawa ( gdyż moje opowiadanie nie jest z tyłka wzięte ;) ) to może obejrzeć, ten teledysk. Do tych co go obejrzeli miałabym pytanie. Który z chłopaków wydaje się wam najprzystojniejszy ? ( ciekawa jestem :D)
---> filmik <---
Hej. Ciesze się, że dodałaś dzisiaj ten rozdział, gdyż tak się składa, że mam wolny czas, hehe. Muszę przyznać, że Twoi bohaterowie to strasznie zabawne chłopaki :-)
OdpowiedzUsuńMieli szczęscie w tym komisariacie, ale ze stanem już tak nie poszło. Pomysł z moitłami mi się spodobał i mnie rozbawił :D
Raphael wydaje mi się jednak zazdrosny o to, że Lisa spędza sporo czasu z zespołem. I co z tego, że jest studentem medycyny, mysli, że to czyni go lepszym? Nie! Moim zdaniem fajnie by było jakby Lisa zrobiła sobie tatuaż, hehe.
No wiadomo, że fani są ważni dla każdego zespołu ^.^ Nie zdziwił mnie fakt, że technicy zamówili inny chotel [trochę na uboczu]. Znalezienie chłopaków w jednej sypialni bądz w szafie to dość szokujący widok - ale jaki zabawny!
No ja wiedziałam, że oni nie odpuszczą sobie imprezki, hehe Danny był taki rozczulający, kiedy tak sobie myślał o Mycy, widać, ze za nią tęski. Wpis Bena mnie jednak maksymalnie rozbawił!
Rozdział cudowny. Ty również masz świtny styl pisania. Życzę Ci udanej podróży i do napisania w niedzielę :* Oczywiście czekam na kolejny rozdział na Twoim blogu :*
Pozdrawiam
Uff. Całe szczęście, że facet baru zgodził się na odnowienie lokalu i nie zgłosił tej sprawy na policję, wtedy nie byłoby końca przypałów.
OdpowiedzUsuńNa szczęście chłopcy po złej passie powracają na scenę! ;D Widać, że fani motywują ich jeszcze bardziej do dalszej pracy i mocno kochają, co szczerze mnie cieszy! :)
Czekam na następny!
Pozdrawiam ;**
Jestem ciekawa, co jeszcze zrobią. Udało im się z tą policją, ale pewnie nie raz będą mieli jeszcze z nią do czynienia. Haha. Mogłoby się wydawać, że tylko Ben miał pecha, a jednak nie, bo on uniknął sprzątania baru xd Nie dziwię się Rafael'owi, że nie chce, aby Lisa się z nimi zadawała. Ich zachowanie... masakra. Nie byłabym zaskoczona, gdyby jeszcze ją w coś wplątali xdd
OdpowiedzUsuńNaprawdę przepadam za Twoim stylem pisania. Jest prosty, ale niezwykle dopracowany i obrazowy, dzięki czemu wszystko mogę sobie z łatwością wyobrazić ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż... Nie spodziewałam się, że tak od razu wszyscy chłopcy wrócą spokojnie do domu. Ben musiał posiedzieć nieco dłużej w izbie wytrzeźwień, ale odnoszę wrażenie, iż to dla niego odpowiednia nauczka. Gdy wyobrażałam sobie gnieżdżących się na tylnym siedzeniu czterech facetów to o mało nie wybuchnęłam śmiechem xD Spodziewałam się, że reprymenda od Stana będzie znacznie gorsza. Szykowałam się na krzyki, przekleństwa i tak dalej. Ale rozczarowanie wyraźnie brzmiące w jego słowach chyba są jeszcze gorsze... Dobrze, że musieli tylko posprzątać bar, bo to by się mogło skończyć o wiele gorzej.
Ach, Londyn... No i widzę, że chłopcy nic sobie nie robią ze swojego menadżera i prawdopodobnie szykują kolejną nocną popijawę... Oby tym razem skończyło się to lepiej ;D
Bardzo mi się ten rozdział podobał. Czekam na ciąg dalszy ;*
Świetnie! :) Naprawdę, coraz ciekawiej się robi. Szkoda, że Ben od razu nie wyszedł z izby wytrzeźwień,ale to oczywiste :) Lisa wydaje się być rozsądną dziewczyną, więc Rafael nie powinien się martwić tatuażem na łydce czy kolczykiem w wardze :D Chłopaki zachowują się okropnie nierozsądnie,ale takie są prawa młodości. Stan zareagował spokojnie, ale może nie ma już siły się denerwować. :D Ciekawe jak w Anglii będą wyglądać koncerty chłopaków i jak będą imprezować. Pozdrawiam i czekam na dalszą część, u mnie 3 rozdział. [weasley-diary]
OdpowiedzUsuńsorki, już komentowałaś :D pozdrawiam :*
UsuńInformuję, że na blogu http://fremione-prawdziwa-milosc.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział :) Miłego czytania
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowość na 20afellay.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTwój przeczytam jak tylko poinformuje o moim:)
nowy na milosc-na-korcie.blogspot.com :>
OdpowiedzUsuń30 na: http://robert-lewandowski-opowiadanie.blogspot.com/. Zapraszam :*.
OdpowiedzUsuńzapraszam na http://www.bloem-van-de-liefde.blogspot.com/ i http://london-is-red.blogspot.com/ ;-)
OdpowiedzUsuńHej. Zapraszam na http://lily-dorea-potter.blogspot.co.uk/ gdzie pojawił się drugi rozdział. Dziękuję i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNa blogu sposob-na-huncwota.blogspot.com pojawił się nowy rozdział. Serdecznie zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na weasley-diary.blogspot.com Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńmiałam przeczytać i zapomniałam, ale ok już nadrobiłam.
OdpowiedzUsuńRozdział hm.... zapowiada jakąś burze, czuje to. Rozbudza moja ciekawość na dalszy ciag wydarzen ze stolicy, bo przeciez na pewno cos sie tam wydarzy:)
Nowość na www.step-forward.blog.onet.pl zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNowość na swimming-field.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam:))
zapraszam na rozdział IV na ginger-black.blogspot.com ; )
OdpowiedzUsuńwww.20afellay.blogspot.com zapraszam na nowość :)
OdpowiedzUsuńHej. Zapraszam na http://lily-dorea-potter.blogspot.co.uk/ gdzie pojawił się trzeci rozdział. Dziękuję i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCiekawy blog, bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńhttp://moja-wlasna-chora-bajka.blogspot.com/
Nowy rozdział na weasley-diary.blogspot.com Zapraszam :*
OdpowiedzUsuńChłopaki są super, ciężko ich nie polubić. Musiałam nadrobić wszystkie pozostałe notki i muszę przyznać, że opowiadanie wciąga. No to ich pięknie załatwił. Musieli mieć niezłe miny, kiedy dał im te miotły i oznajmił, że ma w nosie, jak oni ze swoim „sprzętem” dojadą do baru. I kolejny koncert i chłopaki jak zwykle alko poszło w tany :D Tekst Bena mnie rozwalił hehe. Naprawdę świetne opowiadanie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na sposob-na-huncwota.blogspot.com. Zparaszam!
OdpowiedzUsuńnowość zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńkarim-and-love-story.blogspot.com
http://20afellay.blogspot.com - zapraszam na nowy 20 rozdział
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na [weasley-diary] Zapraszam :*
OdpowiedzUsuń2 na http://e-tu-mi-ami.blogspot.com/ ;) Zapraszam w wolnej chwili ;*
OdpowiedzUsuńHej. Zapraszam na http://lily-dorea-potter.blogspot.co.uk/ gdzie pojawił się czwarty rozdział. Dziękuję i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNowy na: http://robert-lewandowski-opowiadanie.blogspot.com/. Zapraszam ^^.
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział ginger-black.blogspot.com ; )
OdpowiedzUsuńBohaterowie na: http://equation-of-love.blogspot.com/. Zapraszam ;)).
OdpowiedzUsuńHej. Zapraszam na http://lily-dorea-potter.blogspot.co.uk/ gdzie pojawił się piąty rozdział. Dziękuję i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńProlog na: http://equation-of-love.blogspot.com/. Zapraszam ;))
OdpowiedzUsuńNowość na: http://robert-lewandowski-opowiadanie.blogspot.com/. Zapraszam ^^.
OdpowiedzUsuńNiech sobie Rafael będzie cały normalny, jego problem, że do mnie kompletnie nie trafia. xD Finney naprawdę chyba wysysa ze swoich sąsiadów wszelkie pokłady cierpliwości, bo wytrzymać z nimi i nie zwariować to nie lada wyzwanie. :D
OdpowiedzUsuńAj, nie spodziewałabym się po nim takiego publicznego wyznania, ale to chyba świadczy o tym, że nie są tacy źli. ;d