Sam pomógł mdlejącemu Benowi wsiąść na tył policyjnego samochodu. Był wściekły że gliny nic sobie z tego nie robiły. Po wykonaniu szybkiego telefonu, do wozu wsiadł tylko jeden. Drugi pozostał na parkingu chcąc pewnie jeszcze raz przyjrzeć się uważnie wnętrzu autobusu i poczekać na wsparcie. Starając się nie myśleć o tym co go czeka za kilka godzin, poprosił kierującego mężczyznę o butelkę - tym razem - prawdziwej wody. Głowa Bena co chwilę opadała na jego ramię i nie wiedział, czy długo tak jeszcze wytrzyma. Małe, jasne oczy policjanta przyjrzały im się uważnie przez lusterko, po czym rzucił im butelkę mineralnej, która leżała na samochodowej półce.
- Pamiętajcie że to ostatnia życzliwość z mojej strony - powiedział twardo
Mamrotając po cichu jakieś podziękowania, wziął butelkę i przyłożył Benowi do ust. Pił małymi łykami, krztusząc się co jakiś czas i opluwając starannie nałożone czarne tapicerki. Nie wiadomo czy poczuł się po tym trochę lepiej ale jego twarz przybrała przynajmniej swój naturalny blady różowy kolor. Ben omiótł pustym wzrokiem cały pojazd i ze zdenerwowaniem spojrzał na Sama, który przyglądał mu niepewnie nie wiedząc jak zareaguje.
- Gdzie on nas kurwa wiezie Sammy ? - spytał gardłowym głosem, nie próbując nawet być cicho - Gdzie do cholery są...
Resztę zdania stłumiła ręka Sama, którą przyłożył mu do twarzy z imponującą szybkością. Jeszcze tego by brakowało, żeby gliny zainteresowały się resztą kompanów z feralnego wieczoru.
- Zamknąć się tam - warknął policjant - inaczej zaraz zakuję was w kajdanki.
Stuknął dwa razy w swój pas, a oni usłyszeli cichy brzdęk metalu.
- Nie jest dobrze Ben - wyszeptał Sam, odkładając rękę - ale mimo tego uspokój się a jakoś z tego wybrniemy.
Nie wierzył w to co mówił, ale musiał powstrzymać przyjaciela przed palnięciem czegoś głupiego.
Po udanej imprezie, znaleźli się nagle na parkingu leśnym, nie wiedząc jakim cudem byli zdolni wsiąść za kółka autobusu, nie będąc zauważonym wcześniej przez jakichkolwiek stróży prawa. Kilka godzin później jechali wraz jednym z nich policyjnym wozem prosto na komendę pod podejrzeniem przechowywania nielegalnych substancji. Jeśli ktoś postanowi dogłębniej spatrolować łóżko Danny'ego mogli już spokojnie rezerwować sobie więzienną celę. Stan Finney ich zamorduje, rodziny się odwrócą a fani zapewne na nich zawiodą.- Taki scenariusz pisały myśli Sama przez całą leśną drogę, aż do momentu przekroczenia bram miasta.
Ben rozbudzał się coraz bardziej a wraz z nim jego nieodparta potrzeba rzucenia jakimś złośliwym komentarzem. Wiercił się na swoim siedzeniu, klnąc na tyle głośno by każdy mógł go usłyszeć. Nie pomagały nawet błagalne spojrzenia Sama. Był zbyt wściekły i rozdrażniony by zacząć racjonalnie myśleć. Jakby tego było mało, wspomnienia z przed kilku godzin powracały do niego z coraz większą siłą, przebijając się przez cienką taflę rzeczywistości.
- Czy w autobusie była jakaś dziewczyna ? - spytał nagle zaskoczonego Sama, który siedział nachylony opierając swoje czoło o przednie siedzenie.
- Daję słowo, że byliśmy sami - odrzekł cicho, powoli się podnosząc - Pamiętasz kogoś jeszcze oprócz nas?
- Nie jestem do końca pewien.
W zasadzie to mógłby przysiąc, że oprócz nich była tam jeszcze jakaś dziewczyna. Albo miał jakieś cholerne omamy po LSD, albo naprawdę dał się wykiwać jakieś pieprzonej prostytutce, tanią słabą zagrywką z dorzuconymi prochami do szklanki whiskey.
- Zdawało Ci się, gdy się obudziłem myślałem ze jestem tam całkiem sam... a tak poza tym to wszystko w porządku ? - dodał , przypatrując się mu uważnie.
Spojrzał na niego ironicznie. Jechali na komendę do cholery ! Nic nie mogło być w tym momencie w porządku.
***
Stanęli pod najbliższą im komendą znajdującą się w North Yorkshire. Była wielka, ogrodzona zaniedbanym żywopłotem i paroma drzewkami, których nie powstydziłaby się nawet Emily Finney. Zaparkowali samochodem na samym końcu parkingu by jak najmniej rzucać się w oczy, przejeżdżającym tamtędy funkcjonariuszom. James, Cameron i Danny niechętnie zerkali na budynek z powstawianymi w oknach kratami. Budził w nich mieszane uczucia, w dodatku po kilkakrotnym zetknięciu się z prawem, nie byli gotowi współpracować z kimś, kto najchętniej zamknąłby ich dawno w celi.
Lisa odwróciła się w ich stronę, by kiwnąć lekko głową i dać do zrozumienia, że czas najwyższy podjąć nowe środki, niż ponownie ustalać coś na własną rękę z marnym skutkiem. Zerknęła na Rafeala, który wygrzebywał się właśnie czym prędzej z samochodu i przewróciła oczami. Cameron prychnął tylko pod nosem, dalej nie mogąc pojąć jak Lisa mogła się związać z takim sztywniakiem.
- Zaraz wrócimy - zakomunikowała - siedźcie tutaj grzecznie i najlepiej starajcie się nie wychodzić. Nie zamierzam marnować reszty dnia na kolejne poszukiwania przez waszą głupotę.
Nie zaczekała na ich reakcję, i śladami Rafaela szybko opuściła samochód. Muzycy zerkali na nią, aż do momentu gdy sylwetka jej i narzeczonego zniknęła za wielkimi wejściowymi drzwiami.
- Świetnie - wycedził James i pchnął mocno tylne drzwiczki samochodu.
- Co ty wyprawiasz ? - spytał Danny
- Jak to co? Muszę zapalić.
Obydwoje musieli się z nim zgodzić, gdyż głód nikotynowy atakował ich ostatnio bardzo często, a gdy mieli kłopoty - ze zdwojoną siłą. Cała trojka opuściła samochód i oparła się o niego by móc wygodnie rozkoszować się ulatającym dymem. Byli palaczami już bardzo długo i nawet kilkunastogodzinna przerwa budziła w nich zdenerwowanie.
Parking był dosyć pusty. Oprócz samochodu Lisy znajdowały się tam trzy inne w tym jeden zaparkowany na miejscu dla niepełnosprawnych. Pozostałymi pojazdami były policyjne wozy, których widok zazwyczaj nie wróżył niczego dobrego i przywodził namyśl o skaczącej adrenalinie i częstych wizytach w izbach wytrzeźwień.
Palili papierosa za papierosem nie myśląc nawet przestać. Dym unosił się nad ich głowami tworząc niezgrabne esy i floresy na tle szarego burzliwego nieba.
W tej samej chwili niedaleko nich zaparkował kolejny policyjny wóz. Wychodzący z niego policjant natychmiast zmierzył ich wzrokiem i ruszył w ich kierunku trzaskając mocno drzwiczkami.
- Tu jest zakaz palenia - powiedział, wskazując na duży znak z przekreślonym papierosem, tuż obok nich - To jakaś kpina z waszej strony, czy naprawdę macie jakieś problemy ze wzrokiem ?
Cameron i James ze złością rzucili swoimi papierosami o ziemię i przygasili je butami. Danny natomiast ze stoickim spokojem spalił swojego do końca, i rzucił filtrem ze siebie, nie patrząc nawet w jaki punkt trafia. Ręce policjanta natychmiast pospieszyły po małą karteczkę, na której zaczął coś zawzięcie pisać.
W tym samym momencie zza szyby jego wozu wysunęła się głowa Sama, na co cała trójka natychmiast wytrzeszczyła oczy. Basista przyłożył palec do ust, chcąc im dać do zrozumienia, żeby milczeli i nie dawali po sobie poznać, że w ogóle się znają. Pod nieuwagą funkcjonariusza pochłoniętego zawziętym stawianiem literek, pokiwali głowami i nie wierząc w to co widzą, przyjęli mandat bez zbędnego awanturowania się i miotania przekleństwami. Mężczyzna rzucił im ostatnie karcące spojrzenie i odwrócił się w stronę swojego samochodu z którego po chwili wyprowadził Bena i Sama. Zerknęli przerażeni w ich stronę, nie będąc zdolni do jakiejkolwiek innej reakcji. Oboje szli opornie i starali się nie odwracać w stronę reszty przyjaciół. Ben wyglądał na dużo bardziej rozdrażnionego i przygnębionego niż Sam. Jego oczy były mocno podpuchnięte i nabrzmiałe od czerwieni. Cała trójka zniknęła po chwili za tymi samymi drzwiami co jakiś czas temu Lisa i Rafeal.
Mierzyli się wzrokiem.
- Doceniam Pana przestrogi - rzucił Sam - ale nasza dyskusja nie ma zupełnie sensu. Zapłacę ten cholerny mandat, ale większych podstaw by nas tu przetrzymywać nie macie. W takim też razie nie zamierzam spędzić tu ani minuty dłużej.
Podniósł się ze swojego miejsca , ale policjant prawie natychmiast zagrodził mu drogę.
- Tamten młody zostaje - odparł - I naprawdę radzę wam uważać. Następnym razem jak któryś z Was się tu pojawi, zastosujemy całkiem inne środki.
Minął go bez słowa otwierając kopniakiem drzwi.
- Pamiętajcie, żeby odebrać go za parę godzin - rzucił za nim.
Jak widzicie chłopaki nie wpadli. Nie mogłam ich wsadzić do więzienia już w 4 rozdziale, musicie zrozumieć :D To jednak nie koniec podobnych przygód, więc zdradzę tylko że chłopaki nie zawsze będą mieli szczęście. Rafeal mnie wkurza, ale lubię tworzyć takie postacie. Biedna Lisa ;)
Jak myślicie, czy w przyszłości gdybym miała ją związać z którymś z chłopaków, Stan Finney dostałby przez to zawału ?
Bardzo dziękuje za komentarze pod rozdziałami. To naprawdę miłe, widzieć, że znajdują się osoby które czytają to opowiadanie od deski do deski i czekają na kolejne rozdziały .
Lisa odwróciła się w ich stronę, by kiwnąć lekko głową i dać do zrozumienia, że czas najwyższy podjąć nowe środki, niż ponownie ustalać coś na własną rękę z marnym skutkiem. Zerknęła na Rafeala, który wygrzebywał się właśnie czym prędzej z samochodu i przewróciła oczami. Cameron prychnął tylko pod nosem, dalej nie mogąc pojąć jak Lisa mogła się związać z takim sztywniakiem.
- Zaraz wrócimy - zakomunikowała - siedźcie tutaj grzecznie i najlepiej starajcie się nie wychodzić. Nie zamierzam marnować reszty dnia na kolejne poszukiwania przez waszą głupotę.
Nie zaczekała na ich reakcję, i śladami Rafaela szybko opuściła samochód. Muzycy zerkali na nią, aż do momentu gdy sylwetka jej i narzeczonego zniknęła za wielkimi wejściowymi drzwiami.
- Świetnie - wycedził James i pchnął mocno tylne drzwiczki samochodu.
- Co ty wyprawiasz ? - spytał Danny
- Jak to co? Muszę zapalić.
Obydwoje musieli się z nim zgodzić, gdyż głód nikotynowy atakował ich ostatnio bardzo często, a gdy mieli kłopoty - ze zdwojoną siłą. Cała trojka opuściła samochód i oparła się o niego by móc wygodnie rozkoszować się ulatającym dymem. Byli palaczami już bardzo długo i nawet kilkunastogodzinna przerwa budziła w nich zdenerwowanie.
Parking był dosyć pusty. Oprócz samochodu Lisy znajdowały się tam trzy inne w tym jeden zaparkowany na miejscu dla niepełnosprawnych. Pozostałymi pojazdami były policyjne wozy, których widok zazwyczaj nie wróżył niczego dobrego i przywodził namyśl o skaczącej adrenalinie i częstych wizytach w izbach wytrzeźwień.
Palili papierosa za papierosem nie myśląc nawet przestać. Dym unosił się nad ich głowami tworząc niezgrabne esy i floresy na tle szarego burzliwego nieba.
W tej samej chwili niedaleko nich zaparkował kolejny policyjny wóz. Wychodzący z niego policjant natychmiast zmierzył ich wzrokiem i ruszył w ich kierunku trzaskając mocno drzwiczkami.
- Tu jest zakaz palenia - powiedział, wskazując na duży znak z przekreślonym papierosem, tuż obok nich - To jakaś kpina z waszej strony, czy naprawdę macie jakieś problemy ze wzrokiem ?
Cameron i James ze złością rzucili swoimi papierosami o ziemię i przygasili je butami. Danny natomiast ze stoickim spokojem spalił swojego do końca, i rzucił filtrem ze siebie, nie patrząc nawet w jaki punkt trafia. Ręce policjanta natychmiast pospieszyły po małą karteczkę, na której zaczął coś zawzięcie pisać.
W tym samym momencie zza szyby jego wozu wysunęła się głowa Sama, na co cała trójka natychmiast wytrzeszczyła oczy. Basista przyłożył palec do ust, chcąc im dać do zrozumienia, żeby milczeli i nie dawali po sobie poznać, że w ogóle się znają. Pod nieuwagą funkcjonariusza pochłoniętego zawziętym stawianiem literek, pokiwali głowami i nie wierząc w to co widzą, przyjęli mandat bez zbędnego awanturowania się i miotania przekleństwami. Mężczyzna rzucił im ostatnie karcące spojrzenie i odwrócił się w stronę swojego samochodu z którego po chwili wyprowadził Bena i Sama. Zerknęli przerażeni w ich stronę, nie będąc zdolni do jakiejkolwiek innej reakcji. Oboje szli opornie i starali się nie odwracać w stronę reszty przyjaciół. Ben wyglądał na dużo bardziej rozdrażnionego i przygnębionego niż Sam. Jego oczy były mocno podpuchnięte i nabrzmiałe od czerwieni. Cała trójka zniknęła po chwili za tymi samymi drzwiami co jakiś czas temu Lisa i Rafeal.
***
Siedzieli obok
siebie przy starym drewnianym stole naprzeciwko dwojga zdenerwowanych już policjantów.
W pomieszczeniu którym się znajdowali było bardzo gorąco, przez co zaczęli
pocić się bardziej intensywnie. Czas też jakby stanął w miejscu. Zdawało im
się, że wskazówki zegara wiszącego na ścianie ruszały się o wiele wolniej niż
powinny.
Od godziny zadawali im rutynowe pytania, a z
każdym następnym Ben był coraz bardziej rozzłoszczony. Przez szybę w pokoju
zerkała na nich Lisa, która ciągle rzucała im niespokojne spojrzenia. Rafeal
rozkoszując się chwilą, siadł na ławce obok i przeglądał z niezwykłym spokojem policyjne ulotki leżące na
pobliskim stoliku.
- Jakim prawem do
cholery nas jeszcze tutaj trzymacie ? – zapytał Ben ze złością nie zwracając
uwagi na podaną mu szklankę wody
- Ty już dobrze wiesz dlaczego – powiedział policjant o
nazwisku Brown i nachylił się w jego stronę – Może opowiesz nam grzecznie, czym
takim naćpałeś się parę godzin temu ?
Ben rzucił mu nienawistne spojrzenie i strącił szklankę ze stołu, obryzgując ich przy tym kroplami wody. Naczynie rozbiło się na drewnianej podłodze, oblewając znajdującą się naprzeciwko ścianę.
- Pieprz się.
- Do izby
wytrzeźwień go - zarządził - Dość
mam jego gówniarskich odzywek.
Sam westchnął i
rzucił szybkie spojrzenie Lisie, która oparła nerwowo głowę o ścianę. Po chwili
drugi z policjantów podszedł do gitarzysty i jednym ruchem ręki postawił go do
pionu. Ostatnie co zobaczyli przed ich wyjściem z pomieszczenia to wystawiony
środkowy palec Bena w kierunku do Browna. Policjant zignorował to i zwrócił się
w stronę osamotnionego Sama.
- Skoro twój przyjaciel nie jest w stanie, to
może ty mi opowiesz?
- Nie sadzę, żebym
miał do powiedzenia akurat to co tak bardzo chciałby Pan usłyszeć – powiedział
chowając pod stół czerwone, spocone dłonie i siląc się na spokój – trzymacie
nas już tutaj dość długo, i mieliście przy tym wystarczająco dużo czasu by
przeczesać dokładnie nasz autobus. W takim razie muszę spytać. Udało się Wam
znaleźć coś podejrzanego ?
Policjant zmierzył
go wzrokiem i uśmiechnął się ironicznie.
- Nie pogrywaj tak
ze mną, dobrze ? Siedzę w tym dosyć długo i nie raz spotkałem takich gówniarzy
jak wy. Myślicie że jak wam whiskey uderzyła do głowy, to nagle pozjadaliście
wszystkie rozumy. Jesteście tylko cholernymi wrzutami na tyłku. Jak nie tym razem, wpadniecie kolejnym. Wiecznie szczęścia mieć nie będziecie.
Mierzyli się wzrokiem.
- Doceniam Pana przestrogi - rzucił Sam - ale nasza dyskusja nie ma zupełnie sensu. Zapłacę ten cholerny mandat, ale większych podstaw by nas tu przetrzymywać nie macie. W takim też razie nie zamierzam spędzić tu ani minuty dłużej.
Podniósł się ze swojego miejsca , ale policjant prawie natychmiast zagrodził mu drogę.
- Tamten młody zostaje - odparł - I naprawdę radzę wam uważać. Następnym razem jak któryś z Was się tu pojawi, zastosujemy całkiem inne środki.
Minął go bez słowa otwierając kopniakiem drzwi.
- Pamiętajcie, żeby odebrać go za parę godzin - rzucił za nim.
________________________________
Jak widzicie chłopaki nie wpadli. Nie mogłam ich wsadzić do więzienia już w 4 rozdziale, musicie zrozumieć :D To jednak nie koniec podobnych przygód, więc zdradzę tylko że chłopaki nie zawsze będą mieli szczęście. Rafeal mnie wkurza, ale lubię tworzyć takie postacie. Biedna Lisa ;)
Jak myślicie, czy w przyszłości gdybym miała ją związać z którymś z chłopaków, Stan Finney dostałby przez to zawału ?
Bardzo dziękuje za komentarze pod rozdziałami. To naprawdę miłe, widzieć, że znajdują się osoby które czytają to opowiadanie od deski do deski i czekają na kolejne rozdziały .
Rozdział naprawdę świetny. I Ty twierdzisz, że nie umiesz tworzyć opisów? Dziewczyno, proszę Cię! Bardzo się cieszę, że Ben tak wspierał Sama przez całą drogę na komisariat. Policjanci to niezłe durnie. Nie rozumiem czemu Lisa jeszcze spotyka się z Rafaelem, przecież on jest jakąś porażką. Rozbawiła mnie sytuacja z "zakazem palenia" :D Cieszę się, że chłopaki nie zostaną w więzieniu, bo ich obawy o tym, że zawiodą swoich fanów byłyby słuszne. Spokojnie możesz się związać z którymś z chłopaków, niezłe ciacha z nich :D Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowy rozdział :* weasley-diary
OdpowiedzUsuńinformuję o nowym rozdziale na ginger-black.blogspot.com ; )
OdpowiedzUsuńpodoba mi się nowy szablon.
nowy na milosc-na-korcxie.blogspot.com :>
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na www.20afellay.blogspot.com
OdpowiedzUsuńP.S. Obiecuje nadrobic ten rozdział jak tylko poinformuje o nowości i się trochę ogarne, przed snem przeczytam i skomentuje :)
Owszem, tym razem nie wpadli, ale jak sama wspomniałaś, następnym razem może im się już nie upiec... Ta prostytutka naprawdę nieźle ich załatwiła ;> Nie dość, że urwał im się film, to jeszcze nie wiedzą, co w tym czasie robili i przez to wpadli w ręce policji. Gdy wyobraziłam sobie miny Jamesa, Camerona i Danny'ego na widok wyprowadzanych przez funkcjonariuszy Sama i Bena, to mimowolnie parsknęłam śmiechem ;D Rafael to faktycznie sztywniak, ale czasami takie postacie bywają potrzebne. Tak, Stan zapewne dostanie do głowy, gdy Lisa zwiąże się z którymś muzykiem ^^ Swoją drogą czekam na jego reprymendę, kiedy chłopcy wrócą wreszcie w pełnym składzie... To zapewne będzie niezła rzeźnia xD
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy ;*
Na pewno Stan w przyszłości dostałby zawału zwłaszcza jeśli byłby to Ben.
OdpowiedzUsuńco do rozdziału to;
Po pierwsze rozśmieszyli mnie chłopcy palący pod znakiem zakazu i nie zdający sobie z tego sprawy.
No i w sumie dobrze, że skończyło się to tak jak się skończyło, a nie gorzej. Mieli na prawdę wiele szczęścia, że policja nie natrafiła na nic w tym busie.
Ciekawe co teraz będą kombinować, żeby wciągnąć Bena z wytrzeźwiałki, bo podejrzewam, że spieszy się raczej do pokazania w komplecie Stanowi.
Stan na pewno dostałby zawału, ale jakiś sentyment do chłopaków też musi mieć, więc oceny są w tym wypadku mieszane.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że nie wpadli! Trochę irytowała mnie postać Bena, ale cóż poradzić, jak się jest pod wpływem alkoholu. xd
Czekam na kolejne odcinki i pozdrawiam ;**
Nowy na: http://illegal-madness.blogspot.com/. Zapraszam :D.
OdpowiedzUsuńHej. Z tej strony Pottetówna. Wpadłam podziękować za cudowny komentarz i z racje, że nie mam nic lepszego do roboty, zapoznać się z Twoją twórczością.
OdpowiedzUsuńBen i Sam wpadli w niezłe tarapaty, hehe. Ben wydał mi się odbrym kolegą, gdyż zaopiekował się Sammy'm, gdy ten tracił przytomność. Ci policjanci to jacyś idioci, serio! Co oni nie rozumieją, że czasami młodzi też chcą się wyszaleć i zabawić.
Zakaz palenia? Co za upierdliwy glina! Miałam wrażenie, że chłopaki jakoś olali glinę, choć cygary wyrzucili. A moment oni nie mieli w samochodzie siedzieć?
Eeeee Sam widać, że zna się na rzeczy! Ale pocisnął temu glinie! BRAWO! I miał racje mówiąc, że nie mają prawa ich na komisariacie trzymać a mandat zapłacą. Dobrze, że to się tylko tak skończyło, bo co by powiedzieli fani i ich rodziny, gdyby wylądowali w więzieniu?
Podsumowując opowiadanie bardzo fajne, z nutką humoru i dlatego bardzo proszę o powiadamianie. Ja ze swojej strony oczywiście również będę cię powiadamiać, tak jak prosiłaś ^.^ Dodałam Twój blog do swoich linków.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz i czekam na nowy rozdział u Ciebie :*
Pozdrawiam
http://lily-dorea-potter.blogspot.co.uk/
http://bloem-van-de-liefde.blogspot.com/ zapraszam na rozdział 5 ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Na początku myślałam, że chłopacy już teraz się wkopią, ale jak widać, szczęście im sprzyja.
OdpowiedzUsuńOj Stan dostałby zawału, gdyby Lisa z którymkolwiek z nim się zaczęła spotykać ;p.
ps. zapraszam na nowy rozdział :) www.last-chance-of-love.blogspot.com
No to w niezłe tarapaty wpadli ... : )
OdpowiedzUsuńP.S. Dzięki za komentarz na moim blogu . Dodaję do linków . :P http://to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com/
3 rozdział na weasley-diary.blogspot.com Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam, że zostawiam pod rozdziałem, ale nie widzę u Ciebie żadnej zakładki na spam, chyba że jestem ślepa :D
Podejrzewam, że Stan jak nic znalazłby się chociaż w stanie przedzawałowym, gdyby Lisa oświadczyła mu, że zamieniła sztywnego, wiecznie naburmuszonego studenta medycyny, na któregoś z jego szalonych, nieodpowiedzialnych muzyków. xD Dobrze, że nie wpadli. Pytanie tylko czy wrócą spokojnie do Stana i poinformują go, że Ben dołączy do wszystkich za kilka godzin czy będą chcieli go jakoś wcześniej uwolnić? ;>
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. ;)
A i zapomniałam wspomnieć. Informuj mnie o nowościach. To moje gg: 34041295 ;)
Usuńhttp://swimming-field.blogspot.com/ zapraszam na nowość
OdpowiedzUsuńHej. Zapraszam na http://lily-dorea-potter.blogspot.co.uk/ gdzie pojawił się pierwszy rozdział. Dziękuję i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNowy . :P Zapraszam . ;*
zapraszam na nowy rozdział na ginger-black.blogspot.com ; )
OdpowiedzUsuńCześć.Wpadłam podziękować za cudowny komentarz i dodanie mojego bloga do Twoich linków :* [Ty oczywiście u mnie też już jesteś]. Ciesze się, że wojowniczy charakterek Lily Ci się podoba, wykreowałam ją tak, by bardziej z charaktertu przypominała ojca niż matkę, która [jak sądzę] nie była tak buntownicza, jak James. W kolejnym rozdziale Lily dostanie list od Harry'ego także powoli będzie i on się pojawiał [podobnie jak Ron i Hermiona ^.^] Jaki będzie Harry? No na pewno, jak w książce będzie prowadził własne "śledzctwa", ale Lily będzie starała się go trzymać maksymalnie od niebezpieczeństwa.
OdpowiedzUsuńSzczerze Ci powiem, że ja też lubię Merlina [i z filmów, i z książek], dlatego pojawił się w moim opowiadaniu. Oczywiście stopniowo dowiemy się o jego roli w tym opowiadaniu.
Jeszcze raz dziękuję za tak cudownie motywujący komentarz.
A kiedy ja doczekam się rozdziału u Ciebie?
Pozdrawiam