Tracy bardzo szybko doprowadziła twarz Camerona do porządku, przemywając wszystkie rany i dezynfekując je. Już nawet nie pytała o powód bójki. Z tymi ludźmi wszystko było możliwe, i czasami uważała że o wiele lepiej jest o pewnych rzeczach nie wiedzieć. Gdy Stan zniknął z pola ich widzenia zaproponowała chłopcom filiżankę kawy, by mogli otrzeźwić zmysły przed poszukiwaniem zagubionych członków zespołu. Tak samo jak Finney, uważała, że ta dwójka znajdzie się prędzej czy później w jakiejś typowej charakterystycznej dla nich sytuacji.
- Dzięki Tracy, weźmiemy tylko butelki z wodą i zapieprzamy przeszukać granice całego miasta - odrzekł Danny ciągnąc, za sobą Jamesa, który chciał się odezwać - Musimy jak najprędzej znaleźć te ich upośledzone tyłki. A wtedy to nie ręczę za siebie...
- Nie bądź takim hipokrytą Danny - stwierdziła kobieta próbując nakleić na czoło Camerona wyjątkowo różowy plaster - z tego co usłyszałam, też nie byliście święci tej nocy.
- Właśnie Danny - powiedział z naciskiem James - z tego co pamiętam, rozwaliłeś półki z tequilą. Wyobrażasz sobie teraz ten pub bez tequili ? - dodał z ironią, widząc jak oczy Danny'ego wściekle się mrużą.
Przeszli przez szczególnie ozdobiony ogród Stana i jego żony, by tuż przed wyjściem natknąć się na Lisę, która stała z założonymi rękoma, z niezbyt zadowoloną miną. Była ładną dziewczyną z gęstymi czarnymi włosami, i wyjątkowo dużymi piwnymi oczami. Była niewiele od nich starsza, więc często łapała z nimi dosyć dobry kontakt. O ile tylko nie była na nich ponownie za coś wściekła.
- Dobra, co tym razem ? - zapytała wyraźnie akcentując każdy wyraz. - Gdzie Ben i Sam ?
- Zgubiliśmy ich - odrzekł szybko Cameron wzruszając ramionami. Jeśli mieli dostać jeszcze jeden opieprz tego samego dnia, proszę bardzo. Szczerze wolał mieć już to za sobą.
Dziewczyna westchnęła i wytrzeszczyła na nich oczy. Jak dla niej ci ludzie byli z dnia na dzień, coraz bardziej niemożliwi. Spojrzała na każdego po kolei oczekując bardziej szczegółowych wyjaśnień. Milczenie podpowiedziało jej, że nie mają nawet pojęcia od czego mogliby zacząć poszukiwania. Roztargnienie również było dla nich typowe. Nie mówiąc ani słowa, wyjęła z kieszeni kluczki do swojego auta i skierowała się w jego stronę, zapraszając ich do niego gestem. Rafael, który najwyraźniej obserwował całą sytuację z okna nagle pojawił się w drzwiach, i zanim któryś chłopaków zdążył się poruszyć, podbiegł do Lisy i zaczął jej coś zawzięcie po cichu tłumaczyć.
- Oh, daj już z tym spokój Rafael - powiedziała Lisa, nie zwracając uwagi na błagalne gesty narzeczonego - Trzeba posprzątać ten bałagan, a dobrze wiesz że sami sobie z tym nie poradzą.
- Przydałaby się w końcu im jakaś nauczka - odrzekł kąśliwie na tyle głośno, by mogli to usłyszeć.
James wystawił mu język, przez co mina Rafaela przybrała jeszcze bardziej zniesmaczony wyraz. Obrażony, otworzył drzwiczki do przedniego siedzenia i wsiadł do auta, oznajmiając, że jedzie razem z nimi. Lisa przewróciła oczami i krzyknęła do nich, żeby się ruszyli. Powsiadali do auta, kłócąc się przy tym, kto zajmuje miejsca obok okna. Bez wątpienia miała do czynienia z wyrośniętymi dzieciakami.
***
To był Ben. Spadł z półki przylegającej do przedniej szyby autobusu zahaczając niefortunnie ręką o kierownicę, ze skórzanym pokrowcem. Gdy Sam obserwował go z wytrzeszczonymi oczami, obaj policjanci podeszli do niego i postawili go niezdarnie do pionu. Chłopak spojrzał na nich nieprzytomnym wzrokiem i oparł się o szklaną szybę, przecierając mocno podpuchnięte oczy. Piekły go niemiłosiernie. Zderzenie ze światłem po długiej ciemności nie było wcale przyjemnym doświadczeniem. Swoim zwyczajem przeczesał ręką włosy i gdy już potrafił zachować pełną równowagę spojrzał przed siebie.
Dwój facetów w niebieskich koszulach i spluwach przy boku, a tuż zaraz za nimi Sam z przerażeniem wymalowanym na twarzy. To było pierwsze co zobaczył gdy otrząsnął się po hipnozie z poprzedniej nocy. Brutalny powrót do rzeczywistości pozwolił mu odtworzyć wspomnienia, w których raz po raz błąkała się dziewczyna z wielkim smokiem na ramieniu. Zamrugał. To chyba była już rzeczywistość. Ale w tym świecie niczego nie mógł być pewien.
Ból głowy trochę go ogłuszył, więc nie do końca rozumiał słowa, wypowiadane przez jednego z funkcjonariuszy. Po woli dochodziło do niego, że zaliczyli jakąś wpadkę, jednak teraz musiał walczyć z tym co działo się w jego głowie a nie wokół niego. Sam wyminął zręcznie policjantów i podbiegł do przyjaciela by złapać go za ramiona i porządnie nim potrząsnąć.
- Dalej Ben, oprzytomnij - szeptał zawzięcie - nie nawal ! Nie w takiej chwili !
Ben nie był zdolny do jakiejkolwiek samodzielnej wypowiedzi, dlatego szybko poszukał wzrokiem butelki wody, którą zawsze kupowali litrami na porannego kaca. Nie zważając na wściekłych mężczyzn pogrzebał w kilku stojących obok nich półkach by znaleźć pół pełną szklaną butelkę z oderwaną etykietką. Pomagając przyjacielowi usiąść na miejscu kierowcy, podał mu napój i poczochrał po włosach śmiejąc się nerwowo.
- Kolega trochę zabalował gdy spałem, musicie mu wybaczyć - zwrócił się w stronę policjantów którzy z minuty na minutę, mieli coraz surowsze miny - W takim razie, ja przestawię autobus i wszystko, będzie dobrze tak ? Za mandat oczywiście zapłacimy, więc...
W tej samej chwili Ben opluł przednią szybę, krzywiąc się przy tym z grymasem. Sam zaklął w myślach, gdy poczuł rozwodzący się zapach wódki. Cholerny, pieprzony Danny i ta jego pieprzone skrytki na alkohol! Czując, że pogrążają się coraz bardziej, westchnął i zrezygnował z jakichkolwiek innych zagrywek.
- Podstawił bym mu alkomat pod mordę, ale boję się, że nam wybuchnie - stwierdził z ironią policjant - Jakieś nowe niespodzianki ? Czy ktoś jeszcze się tutaj ukrywa? Pod podłogą, albo na suficie ?
- Nie - powiedział cicho, był absolutnie pewny że reszty zespołu tutaj nie ma.
- W takim razie sądzę iż pojedziecie z nami. Autobus także zabieramy. Żaden z Was nie opuści komendy dopóki go nie przeszukamy.
Ben nie był zdolny do jakiejkolwiek samodzielnej wypowiedzi, dlatego szybko poszukał wzrokiem butelki wody, którą zawsze kupowali litrami na porannego kaca. Nie zważając na wściekłych mężczyzn pogrzebał w kilku stojących obok nich półkach by znaleźć pół pełną szklaną butelkę z oderwaną etykietką. Pomagając przyjacielowi usiąść na miejscu kierowcy, podał mu napój i poczochrał po włosach śmiejąc się nerwowo.
- Kolega trochę zabalował gdy spałem, musicie mu wybaczyć - zwrócił się w stronę policjantów którzy z minuty na minutę, mieli coraz surowsze miny - W takim razie, ja przestawię autobus i wszystko, będzie dobrze tak ? Za mandat oczywiście zapłacimy, więc...
W tej samej chwili Ben opluł przednią szybę, krzywiąc się przy tym z grymasem. Sam zaklął w myślach, gdy poczuł rozwodzący się zapach wódki. Cholerny, pieprzony Danny i ta jego pieprzone skrytki na alkohol! Czując, że pogrążają się coraz bardziej, westchnął i zrezygnował z jakichkolwiek innych zagrywek.
- Podstawił bym mu alkomat pod mordę, ale boję się, że nam wybuchnie - stwierdził z ironią policjant - Jakieś nowe niespodzianki ? Czy ktoś jeszcze się tutaj ukrywa? Pod podłogą, albo na suficie ?
- Nie - powiedział cicho, był absolutnie pewny że reszty zespołu tutaj nie ma.
- W takim razie sądzę iż pojedziecie z nami. Autobus także zabieramy. Żaden z Was nie opuści komendy dopóki go nie przeszukamy.
***
Rafael wpatrywał się tępo w jezdnię, rzucając raz po raz zrozpaczone spojrzenie Lisie, która pewnie kierowała autem, ani myśląc zawrócić. Ich pasażerowie, kręcili się z tyłu bezsilnie próbując sobie przypomnieć, znaczące szczegóły z poprzedniej nocy. Niestety zakres ich pamięci sięgał jedynie do demolki w pubie i zabaw z dziewczynami, o których szczegółów ani Rafael ani Lisa znać nie chcieli. Jeździli z kąta do kąta miasta zahaczając o wszystkie znane im kluby i puby, które Sam i Ben zawsze najchętniej odwiedzali. Próby połączenia się przez telefon nie powodziły się poprzez brak zasięgu, co również nie było dobrą oznaką. Stan mógł wrócić w każdej chwili, a wiedzieli że jeśli dalej będą tkwić w jednym miejscu, spotka się to z o wiele większym niezadowoleniem z jego strony niż dotychczas.
- Jedziemy na policję - oznajmiła nagle Lisa, gdy kolejny pub do którego zajechali okazał się fałszywym tropem - Coś mi tu nie gra. Jeśli którekolwiek z Was ginęło po imprezie, można was było znaleźć w pokoju hotelowym, pod ladą w barze, ewentualnie w łóżku jakiejś nowej laski. Jest godzina szesnasta. Do tej pory Ben i Sam, dawno powinni się z Wami skontaktować.
- Zwariowałaś ?! - obruszył się James - Jak ty sobie wyobrażasz współpracę z policją ? Jak żyję, po każdym starciu z glinami modliłem się żeby mnie nie wsadzili do pierdla, ewentualnie nie dali mandatu. A teraz mamy do nich tak po prostu jechać i zgłosić zaginięcie ? To by była najgłupsza rzecz jaką moglibyśmy zrobić, biorąc pod uwagę, to że gdziekolwiek przebywają Ben z Samem, na pewną są schlani i zaćpani do granic możliwości.
- Benowi i Samowi mogło coś się stać, idioto, kiedy do was to w końcu dotrze? - rzuciła ze złością - Jeśli dla was mniej ważne jest życie waszych przyjaciół od kary to proszę bardzo. Do którego pieprzonego baru w bezsensownym celu mam jechać teraz ?!
Danny spojrzał na Jamesa który wyraźnie zaniemówił i Camerona, który kiwnął nieśmiało głową. Cała trójka nie wyrażała chęci na wizytę na komendzie, ale nie mogła dłużej włóczyć się bez celu po mieście w oczekiwaniu na cud.
- Zgoda - oznajmił Danny - ale my tam nie wchodzimy. Za dużo złych wspomnień i niewygodnych pytań. Poczekamy w samochodzie.
Rafeal prychnął i skrzyżował ręce na piersi. Według niego, dawno powinni pojechać na policję. I najlepiej zamknąć tam ten ich cały cholerny zespół.
_________________________________
Przepraszam ze tak często męczę was teraz rozdziałami, ale to dlatego że korzystam z ostatnich dni wolności. Podczas roku szkolnego postaram się aby rozdział ukazywał się w każdy weekend, ale za pewne czasem pojawi się raz na dwa lub trzy tygodnie.
Chciałabym zdradzić, że jedną z inspiracji do napisania opowiadania o Asking Alexandrii był ich teledysk do
piosenki "To the stage"
Jakby ktoś chciał zobaczyć bohaterów opowiadania w akcji, to zachęcam do obejrzenia.
Teledysk dał mi trochę do myślenia i uświadomił jakie mogą być skutki wiecznej dobrej zabawy.
I kto by pomyślał, że nie tylko faceci wrzucają dziewczynom tabletki do drinków i napoi a nie odwrotnie ;.
"Podstawił bym mu alkomat pod mordę, ale boję się, że nam wybuchnie" - I padłam. Haha, biedni. Ciekawe, jak długo będą przetrzymywać ich na komendzie. No, ale może dzięki temu reszta ich odnajdzie :D Nie ma co, ciekawy zespół. Ich zachowanie... ta przygoda z barem, haha. Aż dziwne, że jeszcze nie siedzą za kratami. Wszyscy xd
OdpowiedzUsuńNie polubiłam Rafaela. Chyba w ogóle nie lubi zespołu i nie toleruje faktu, że jego narzeczona ma dobry z nimi kontakt.
OdpowiedzUsuńCholernie teraz współczuję Samowi i Benowi, na komisariacie będzie przypał, jeśli funkcjonariusze znajdą ukryte dragi..
Z niecierpliwością czekam na nexta!
Pozdrawiam ;**
Wspaniałe opowiadanie! Piszesz bardzo lekko i miło się czyta ;) Zaciekawiła mnie tematyka zespołu muzycznego i losy jego członków. Wydaje mi się, że Rafael nie utożsamia się z zespołem, powinien być z nimi gdy jest dobrze, a przede wszystkim, gdy jest źle. Jeżeli policja znajdzie niedozwolone rzeczy u Sama i Bena, to będą mieli niezłe problemy. Czy mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach? Chciałabym też również zaprosić Cię na opowiadanie poświęcone rodzinie Weasley i Potter pisane z perspektywy Rose Weasley. Byłabym wdzięczna za opinię :* Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńwww.weasley-diary.blogspot.com
UsuńSuper rozdział. Mam przeczucie, że Rafael może zrobić coś na niekorzyść zespołu.
OdpowiedzUsuńTen tekst o alkomacie mnie rozwalił totalnie ;D .
Pozdrawiam ;* [last-chance-of-love]
Dobry rozdział. No to Lisa trafiłą w dziesiątkę z tą policją. Ciekawe czy wylądują na tym samym komisariacie. Pisz często pisz :)
OdpowiedzUsuńJa też Cie teraz zamęcze, bowiem i u mnie nowość (20afellay.blogspot.com)
Jejku, jejku, jak się cieszę, że się podoba :) Mam informować o nowościach?
OdpowiedzUsuńhuman-strain.blogspot.com
Nie znam tego zespołu, ale opowiadanie jest świetne ;) Potrafisz zaciekawić, a dodatkowo doprowadzić do śmiech ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak jak ja, uwielbiasz Supernatural ;)
http://pocalunek-lowcy.blog.onet.pl/
http://pocalunek-lowcy.blogspot.com/
http://bitwa-o-szczescie.blogspot.com - zapraszam na rozdział trzeci. :)
OdpowiedzUsuńPS. Wrócę niebawem z komentarzem ;*
Poczułam ulgę. Naprawdę. Obawiałam się, że ta kobieta przetrzymująca Bena jest jakąś pieprzoną sadystką, która zamierza odprawiać na nim rytuały czy coś w tym rodzaju. A ona najprawdopodobniej pozwoliła, aby się spił, dorzuciła mu czegoś do alkoholu i zaciągnęła go do łóżka! Cóż, łatwo jej to poszło, chociaż mogło się udać także bez tych radykalnych środków. Skoro policja dostała zarówno jego, jak i Sama, wkrótce powinni zostać zawiadomieni jego przyjaciele, zresztą sami się o wszystkim dowiedzą po przyjeździe na komisariat. Na całe szczęście Lisa wykazała się zdrowym rozsądkiem, bo wybranie się na komendę to faktycznie dobry pomysł, nie tak bezcelowy jak odwiedzanie kolejnych barów. Hm, może ten incydent nauczy chłopaków, aby skończyli z tak ostrym imprezowaniem? Chociaż to chyba płonna nadzieja... ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy ;*
Serdecznie zapraszam na nowe rozdziały, które pojawiły się na blogach:
OdpowiedzUsuńhttp://pocalunek-lowcy.blog.onet.pl/
http://pocalunek-lowcy.blogspot.com/
Zapraszam na nowy :) http://ensename-a-amor.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowość na swimming-field.blogspot.com Zapraszam :))
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz! jestem pod wrazeniem
OdpowiedzUsuńjak prosiłaś inormuje nowość zapraszam
karim-and-love-story.blogspot.com
Zapraszam na nowy rozdział na www.weasley-diary.blogspot.com Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńWiesz co mi się podoba? To, że opisujesz zespół i nie jest to one direction ;) powtórzę, ale tekst z alkomatemem powala xD
OdpowiedzUsuńWcale im się nie dziwię, że nic chcą wchodzić na komisariat. Na pewno mają traumatyczne przeżycia. xD Ci policjanci też są nieźli, widać poczucie humoru mimo wszystko im dopisuje. :D
OdpowiedzUsuń